Strony

16 grudnia 2012

RACHUNEK SUMIENIA

Ukochany... wczoraj przed południem przygotowywsłam się do spowiedzi. Siedziałam w swoim pokoju i rozmyślałam o Tobie, o sobie i moich grzechach, słabościach, zaniedbaniach. Przypominałam je sobie, żałowałam szczerze za nie. Jednak... co jakiś czas przybiegały do mnie dziewczynki. Zagadywały, zaczepiały "cócia to. ciócia tamto". Nie powiedziałabym, źeby mi to za bardzo przeszkadzało, ale jednak.... zakłócało skupienie potrzebne do zrobienia dobrze rachunku sumienia. Nie miałam serca ich wypraszać, mówić, żeby przyszły później... Są takie słodkie... przecież wiesz... Potem dziewczynki same sobie poszły a ja w spokoju dokończyłam rachunek sumienia. Byłam pewna, że zrobiłam go dobrze.
Ale w ciągu dnia ta pewność malała. Już nie byłam taka pewna... coś mi przeszkadzało, uwierało, nie dawało spokoju.
W nocy obudziłam się, pomodliłam za kogoś kto leży w szpitalu i zaczęlam rozmyślać... Po dłuższej chwili zorientowałam się, że... że robię rachunek sumienia! Jeszcze raz!
Tym razem było zupełnie inaczej... Tylko Ty, ja... i noc... Właściwie to nie byl rachunek tylko... rozmowa, szczera i bardzo osobista. Otworzyłeś mnie... uświadomiłeś kilka spraw. Pokazałeś jak bardzo moje grzechy ranią Twoje Serce... Pozwoliłeś wypłakać przed Tobą... Tak...
To było niezwykłe doświadczenie. Kiedy świtało byłam naprawdę pewna, że teraz pójść i poprosić Cię o przebaczenie. Już nic mnie nie uwierało.
Rano, przed Mszą św poszłam do spowiedzi (mama zawiozła mnie do zakrystii) i dostąpiłam Twojego przebaczenia!
Uwielbiam Cię i błogosławię mój Umiłowany!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz