25 czerwca 2012

KOMUNIA

Jest niedzielny wieczór, gdy piszę o tym, że Ty, Ukochany, przyszedłeś dziś do mnie. Ukryty w białym, kruchym Chlebie. Przyszedłeś cicho, delikatnie. Bez rozgłosu. Przyjęłam Cię. Z wielką pokorą i radością. Ucałowałeś moje usta. I serce. Żyjesz we mnie. A ja w Tobie. W komunii. W jedności. Twoje pragnienie i moje to jedno. Ukochany, pragnę się Tobie podobać. Tylko Tobie. Nikomu innemu. Bo jak śmierć potężna jest Miłość... Twoja Miłość. Do mnie. Dziękuję za Twoją Obecność. We mnie. Przyszedłeś dziś do mnie, nakarmiłeś Sobą. Do syta. Spraw, mój Ukochany, żebym stawała się do Ciebie podobna. Żeby coraz mniej było mnie a coraz więcej Ciebie. A teraz... zaśnij już mój Ukochany. Idzie noc. Albo czuwaj ze mną... Jeśli chcesz.

1 komentarz:

  1. Czuwa na pewno. Myślę, że czytając to, uśmiechnął się i powiedział: "Nie potrzebuję snu, ale takich ludzi jak Ty."

    OdpowiedzUsuń