20 sierpnia 2012

SPOWIEDŹ I ROZMOWA

Wróciłam wczoraj z wyprawy. 
Mogłabym zacząć wymieniać miejsca, w których byłam. Opowiadać co zobaczyłam, zwiedziłam.
Może kiedyś opowiem bo wrażeń jest bardzo dużo.

Teraz jednak chciałabym opisać dwa niezwykłe doświadczenia. Oba z Częstochowy.

Kiedy dojechaliśmy na Jasną Górę zrobiłam rachunek sumienia. Chciałam iść do spowiedzi. W tym dniu było już za późno, poszliśmy na Apel.
Na drugi dzień rano po Mszy św. mama zawiozla mnie do Kaplicy Sakramentu Pokuty. Pielgrzymów było tam już bardzo dużo. Do konfesjonału wózkiem wjechać nie było można, nie zmieścił by się.
Stałyśmy jak "błędne owce"....
Nagle zjawił się przede mną ksiądz, zakonnik. Paulin. Dosłownie "wyrósł spod ziemi". Uśmiechnął aię i łamaną polszczyzną zapytał czy czekam na spowiedź. Odpowiedziałam, że tak. Ksiądz poprosił, żeby iść za nim. Wyszliśmy na plac. Zakonnik przyniósł sobie składane krzesełko, rozłożył je i usiadł obok mnie
I tak zaczęła się moja spowiedź. Na placu jasnogórskim. W ciepłych promieniach wschodzącego słońca. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się jakbym była na pielgrzymce....
Spowiednik uważnie słuchał tego co mówiłam. Kiedy skończyłam, on zaczął mówić. Mówił z obcym akcentem, jednak rozumiałam wszystko. Mówił długo, od serca. Bardzo osobiście, tak, jakby mnie od dawna znał. Mówił z wielkim entuzjazmem. Oczy mu błyszczały. Co chwila się uśmiechał.
Mówił, że to, że jestem chora nie jest najważniejsze. Że "wózek to nie wszystko". Jestem człowiekiem, osobą. Jestem dzieckiem Boga. Jego ukochaną córką. Że zasługuję na Jego Miłość i Miłosierdzie.  Na Jego przebaczenie. - Właśnie teraz ci przebacza. Jesteś dzieckiem Bożym.
Tak bardzo potrzebowałam, żeby ktoś mi o tym przypomniał! Tak bardzo pragnęłam to usłyszeć! Bardzo!
- Zobacz....- ksiądz wskazał na Kaplicę Matki Bożej - Teraz jesteś u Jego Matki. Oddaj się Jej, zawierz się.
Mówił trochę jeszcze. Potem udzielił mi rozgrzeszenia.
Po skończonej spowiedzi uśmiechnął się serdecznie, położył rękę na moim ramieniu i spytał skąd jestem.
Odpowiedziałam.
- A ja ze Szkocji. - roześmiał się - Z Edynburga!
I.... Zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Trwałam w zadziwieniu. W zdumieniu. Nad Bogiem. Nad tym jak wie  czego mi potrzeba. Czego pragnę. Nad Jego troską o mnie! Przysłał człowieka, księdza, żeby przypomnieć mi o moim człowieczeństwie.

Drugie wydarzenie, doświadczenie miało miejsce także na Jasnej Górze. W drodze do domu. Tym razem do spowiedzi poszła moja mama. Mnie zostawiła w Wieczermiku. Przed Najświętszym Sakramentem. Przed Jezusem. Ludzie przychodzili i odchodzili. Często zatrzymywali się na dłuższą modlitwę. Pomyślałam sobie, że każdy z tych ludzi jest dla Jezusa kimś jedynym, niepowtarzalnym, wyjątkowym. Patrzyłam na białą Hostię i rozmyślałam. O tym jak niesamowity musi być Bóg ukryty w kruchym kawałku Chleba. Mówiłam Mu, że Go kocham, ale chcę kochać jeszcze bardziej. Mocniej. Że pragnę Go wciąż poznawać, odkrywać. Prosiłam, żeby mi w tym pomógł. Uśmiechałam się do mojego Ukochanego i szeptałam. Szeptałam... Naraz usłyszałam: "Milcz. Pozwól Mi też coś ci powiedzieć!". Zamilkłam od razu.  "Mów"- pomyślałam. Nastała cisza. Milczałam i jeszcze usilniej wpatrywałam się w Jezusa. I wtedy, nie wiem jak to opisać... Słowa wydają się zbyt małe, proste... Szczęście, wielkie szczęście zaczęło wypełniać moje wnętrze. Wielkie szczęście, pokój i radość. Nie do opisania. Usłyszałam w swoim wnętrzu (możecie mi wierzyć lub nie) takie słowa: " Tylu ludzi tu przychodzi a Ja nie mam gdzie odpocząć. Chciałbym odpocząć w tobie. Żyj dla Mnie, pragnę tego. Pisz dla Mnie. Podoba Mi się jak piszesz." Siedziałam i patrzyłam na Niego... Słuchałam.  Nie wiem jak długo to trwało. Wtedy czas się nie liczył. Liczył się tylko On. Kiedy mama przyszła po mnie, okazało się, że nie było jej ponad godzinę. Gdy wyjeżdżałam z Wieczermika oślepiło mnie światło słoneczne. I usłyszałam jeszcze "Jestem z tobą. Nie zwątpij w to nigdy".

6 komentarzy:

  1. Bóg działa, Moniko. To piękne świadectwo uświadomiło mi moją kruchość wobec Najwyższego, ale także ukazało, że Bóg jest Miłosierny i troszczy się o każdą owcę...
    pozdrawiam
    Darek

    OdpowiedzUsuń
  2. Monika, niesamowite!!! Ale tak jest z naszym Bogiem!!! On jest zaskakujacy i porywajacy do granic!!!
    Witam cie, ukochane Dziecko Boze!! Amen! Alleluja!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze!!!!!.....ale to piekne :)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moniko, to Twoje świadectwo spotkania Jezusa, spotkania z Jezusem u Mateczki, jest urzekające, swą prostotą. Bo gdzie jak nie u Matki, możemy spotkać wiernego Syna. Jesteś dzieckiem Boga ale i córką Matki. Pisz swe świadectwo życia, bo pięknie piszesz i dajesz innym radość, ubogacasz nas a wątpiącym dajesz nadzieję, że szczęśliwym można być nawet na wózku, jest to tym bardziej wymowne, gdy tylu w śród nas malkontentów, pesymistów, przygnębionych, nie widzących sensu życia. A przecież wszyscy czekamy na realne spotkanie z Panem. Anna

    OdpowiedzUsuń
  5. coś podobnego przeżyłam, ale w domu,w październiku. Wtedy często wpatrywałam się w wizerunek Twego Ukochanego. Rano pewnego dnia usłyszałam: "Nigdy nie wątp w Moją Miłość", potem zaś, kiedy zastanawiałam się czy to nie moja podświadomość, usłyszałam w myślach wyraźną odpowiedź: " Nie, to Ja Jestem"

    OdpowiedzUsuń